Pewnie wiele z Was ma problem z puszącymi się włosami. Niestety, moje włosy to jeden wielki puch nad którym nigdy nie umiałam zapanować do czasu aż poznałam dwa rewelacyjne produkty, które ułatwiają mi pracę z moją niesforną czupryną. O czym mowa? Zapraszam na post
Paul Mitchell smoothing - super skinny serum
Cyclopentasiloxane, Cyclotetrasiloxane, Dimethiconol, Fragrance, Amyl Cinnamal, Benzyl Alcohol, Benzyl Salicylate, Citronellol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Linalool, Limonene, Isopropylparaben, Isobutylparaben, Butylparaben.
Cała przygoda z dodaniem jednak troche silikonów do pielęgnacji moich włosów była dla mnie ogromnym krokiem, bo od 4 lat nie miałam niczego co posiada silikony w składzie i nakładam to na długość włosów (serum na końce używałam, ale również sporadycznie. Wolałam oleje). Jednak w moje ręce trafiło to serum, a książka Anwen dokładnie 2 miesiące wcześniej. Stwierdziłam, że moja pielęgnacja włosów jest źle dobrana, bo strasznie się puszą, nadal są szorstkie w dotyku i oczywiście milion olejów nic nie daje. Więc może Anwen ma racje pisząc, że niekóre włosy mają taką strukturę, że lubią silikony i będą dobrze po nich wyglądały?
To był strzał w 10! Dwie pompki serum nakładam mniej więcej od ucha w dół po wysuszeniu włosów, zwijam w koczek na ok 10-20 min i śpie w rozpuszczonych włosach. Na drugi dzień efekt jest fenomenaly! Włosy są proste, gładkie, miękkie, a na dodatek nie ma mowy o puszeniu się! Dodatkowo serum to jest bardzo wydajne. Używam je od prawie roku co drugi dzień po każdym myciu, a została mi jeszcze ok 1/3 butelki. Cena to 100-130 zł/150 ml.
Całą recenzję tego produktu możecie znaleźć TU. Mówiąc szczerze jest to najlepszy produkt na puszące się włosy jaki miałam, a uwierzcie miałam ich naprawdę dużo.
Schwarzkopf OSIS+ Blow & Go Smooth wygładzający spray przyspieszający suszenie
Kolejnym produktem jest spray OSIS+, który skradł moje serce u fryzjera. Fryzjerka nakładała mi go przed prostowaniem włosów i tak ładnie zmniejszył objętość moich włosów, że nie mogłam przejść obok niego obojętnie. Znalazłam go na stoisku produktów fryzjerskich w SKy Tower we Wrocławiu i zapłaciłam chyba coś ok 40 zł. Teraz wiem, że sporo przepłaciłam, bo w internecie można dostać go już od ok 24 zł/200ml.
Spray ten nie ma zbyt dobrego składu, znajduje się w nim m.in alkohol, który przesusza włosy i od razu uprzedzam, że nie używam tego produktu przy każdym suszeniu włosów. Produkt ten jest raczej idealnym rozwiązaniem w przypadku ważnego wyjścia czy imprezy.
W zeszłym roku w wakacje jechałam z moim P. na wesele jego kolegi ze studiów. Musieliśmy wyjechać już o 10 rano, żeby zdarzyć na uroczystość, bo mieliśmy sporo kilometrów do przejechania. Niestety, żadnej fryzjerki nie udało mi się załatwić na tak wczesną porę w sobotę, bo były pozajmowane już od pół roku przez Panny Młode. Musiałam sama sklecić coś ze swoich włosów, ale wcześniej je umyć i wysuszyć. To był ogromny bład bo na mojej głowie powstała szopa i żadne prostowanie nie pomagało, wręcz odwrotnie, powstawał hełmn. Niestety, wtedy jeszcze nie znałam ani serum ani tego sprayu.
Spray idealnie ujarzmia puszące włosy, dzięki czemu tracą trochę na swojej objętości, a właściwie puszystości. Są wygładzone, miękkie i gładkie. Można nakładać je już podczas suszenia żeby przyspieszyć ten proces, ale również aby już pozbyć się troche niechcianej objętości. Drugą warstwę daję przy prostowaniu. Spryskuję każde pasmo, ale też nie w nadmiernej ilości bo może lekko przetłuścić włosy. Na sam koniec na włosy nakładam jeszcze serum Paul Mitchell i totalnia rewelacja.
Jeśli chcecie zdjęcie przed i po to piszcie, wykonam test i zamieszcze zdjęcia, żebyście wiedziały o czym mowa! :) PS na instagramie możecie również znaleźć moje zdjęcia w prostych włosach. Powstają one właśnie dzięki tym dwóm produktom :)
Czy polecam? Oczywiście!! Szczególnie kiedy wasze włosy są ciągłym puchem, nie macie na nie siły, a każda próba ujarzmienia tej kosmicznej burzy włosów kończy się fiaskiem, wtedy musicie koniecznie rozejrzeć się za tymi dwoma bohaterami z supermocą.