Półki w sklepie uginają się pod ciężarem kosmetyków, a my zamiast wybierać dobre kosmetyki, wybieramy te co wydają się nam dobre. Dlaczego? Bo nie znamy składów. Najważniejsze dla dzisiejszej konsumetki/a ważny jest opis producenta. Bardzo się cieszę, że założyłam blog, ponieważ dzieki niemu zostałam świadomym konsumentem i wiem co kupuje. Oczywiście kosmetologii nie skończyłam, ale analizowanie składów stało się moją pasją. Dzisiaj chce powiedzieć trochę o parafinie, czyli o składniku znajdującym się przede wszystkim w podkładach, balsamach/mleczkach jak i mleczkach do demakijażu. Wiele osób unika ich jak ognia, innych jest obojętna, a trzecie ją lubią. Dlaczego? Co to jest w ogóle ta parafina? Zapraszam na post! :)
Zacznijmy może od podstaw i zapoznajmy się ze słowem parafina, co to jest? i skąd pochodzi?
Właściwie nie jest to parafina, co parafiny czyli związki syntetyczne pozyskiwane w procesie destylacji z określonej frakcji ropy naftowej, po jej bardzo dokładnym oczyszczeniu. Potocznie nazywamy je olejami mineralnymi, czy ropopochodnymi. Parafiny to między innymi: olej parafinowy znany przez nas jako Paraffinum Liquidum czy wazelina zwana Petrolatum. Ten pierwszy jest głównym składnikiem wielu kosmetyków dostępnych na rynku.
Jak działa?
Ma działanie okluzyjne i teoretycznie bezpioeczne nawet dla wrażliwej skóry. A jak jest naprawdę? Z pewnością świetnie sobie radzi z maskowaniem niedoskonałości skóry jak i przebarwień czy nadaje piękny oraz gładki wygląd skórze. Niestety tyle by było plusów, ponieważ pokrywa skórę trudną do usunięcia powłoką, która nie przepuszcza wody ani gazów. A więc jak nasza skóra ma oddychać? Właściwie jest to uniemożliwione(ale jest, tyle że wymiana gazowa przez skórę jest znikoma), dodatkowo strasznie zapycha nasze pory co powoduje powstawanie krost i zaskórników. Tutaj oczywiście mówię o naszej skórze na buzi, jeśli chodzi o inne częście ciała jest inaczej. Np. nogi, wiele osób (w tym ja) ma problemy z podrażnieniem po goleniu. Od razu po depilacji nogi pieką, pojawiają się małe, czerwone krostki, a nałożenie jakiegokolwiek balsamu graniczy z cudem, ponieważ ból jest nie do wytrzymania. Otóż znalazłam na to sposób - parafinę. Oczywiście mówię tutaj raczej o kosmetykach zawierających ją gdzieś wysoko w składzie. Tak wiem, teoria dziwna strasznie, ale mi pomaga i moim znajomym również. Tutaj moge polecić chociażby balsam z Garniera czy Perfecty Lady Berry. Obydwa te balsamy mają parafinę na drugim miejscu w składzie i działają świetnie. Skóra po aplikacji balsamu jest gładka, pozbawiona podrażnień i swędzenia. Jak dla mnie jest to ukojenie, którego tyle lat szukałam :)
Pod jaką nazwą możemy ją znaleźc w kosmetykach?
Paraffinum Liquidum, Petrolatum czy Cera Microcristallina.
Lepsze kosmetyki z czy bez parafiny?
Tak jak pisałam wyżej, zależy jakie. Podkłady odradzam, szczególnie osobom posiadającym trądzik i cerę tłustą, ponieważ pogorszy ona tylko stan waszej skóry (parafina może działa komedogennie). Może ona również wzmagać świecenie się i nadmierne wydzielanie sebum. Polecana jest jednak dla cer wrażliwych, atopowych i dziecięcych, ponieważ parafina działa tylko powierzchniowo i nie wnika do warstwy rogowej, ani naskórka czy skóry, co oznacza, że nie może nas podrażniać, ani wywoływać reakcji alregicznej. Jednocześnie tworzy film na naszej skórze, natłuszczając ją i silnie nawilżając. Niestety parafina (jak pisałam wyżej) uniemożliwia skórze oddychanie, przez co nie pozwala skórze prawidłowo funkcjonować. Parafina powoduje kumulację toksycznych produktów przemiany materii prowadząc do jej przedwczesnego stwarzenia się.
Myślę, że to są najważniejsze informacje dotyczące Parafiny. Jeśli chodzi o pielęgnację twarzy jeśli jesteście posiadaczkami skóry suchej, wrażliwej, atopowej lub zniszczonej. Ale i tak radze używac jej tylko w określonych warunkach. Skórze tłustej, łojotokowej i z trądzikiem odradzam, bo pogorszy się wam cera, o czym sama się przekonałam (mam cerę tłustą i parafina jej bardzo nie służy). Natomiast jeśli chodzi o inne kosmetyki, to nie widzę większych zastrzeżeń. Fakt, parafina to "pochodna ropy naftowej", ale jest to związek otrzymywany w procesie destylacji danej frakcji i to dopiero wtedy gdy jest ona dokładnie oczyszczona. A więc, jest aż tak straszna? I aż tak musimy jej unikać? Oczywiście, stojąc w sklepie przed balsamem i mając jeden z parafiną, a drugi bez, właściwie w identycznej cenie, wybiorę ten bez. Ale mam u siebie w łazience ok 3-4 balsamów z parafiną i wiem, że nie szkodzą, ani nie robią żadnej innej krzywdy. Oczywiście jesli chodzi o bazę pod makijaż, podkład, krem do twarzy czy mleczko, uważam, że ten składnik nie powinien być w ogóle dodawany, ani przez nas akceptowany.